niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział II

Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Rozdział miał się pojawić przed maturami. Minął nam maj, a ja mam dla as tylko tyle. Niestety, jak się przekonałam, moje studia są cudowne, ale zabijają w człowieku całą wenę. I nic na to nie mogę poradzić. A nawet kiedy już uda mi się wykrzesać z siebie trochę weny, której nie muszę – lub nie chcę – poświęcić na pisanie pracy zaliczeniowej, natychmiast zaczynam poprawiać to co napisałam. Często jedno zdanie potrafię formułować kilka razy nim stwierdzę, że może być.
Ten rozdział jest… eksperymentem. Nie wiem, czy wszystkie takie będą, jeśli okaże się, że jest zbyt chaotyczny, powrócę do normalnej formuły.
Nie będę już dłużej przynudzać, miłego czytania!

PS. Zwracajcie uwagę na daty :)

Rozdział II

Wrzesień 1976, Hogwart

- Daj spokój, Lily – westchnęła Allie, patrząc na przyjaciółkę z rozbawieniem. – Nie wydaje ci się czasem, że trochę przesadzasz?
- Nie, nie wydaje – prychnęła Evans, odrzucając włosy do tytułu. – Nie będę tolerowała ich dziecinnego zachowania. Skoro Remusowi przeszkadzają ich szlabany, to niech lepiej ich pilnuje.
- Nie powiedziałam nic takiego!- zawołała szybko dziewczyna, podnosząc ręce w obronnym geście. – I Remus też nic takiego nie powiedział. Po prostu wydaje mi się, że jesteś do nich nieco uprzedzona i dlatego troszkę…
- Sugerujesz, że nadużywam swojej władzy do załatwiania swoich porachunków z Potterem i Blackiem? Gdyby tak było…
- Tego też nie powiedziałam – przerwała jej surowo Allie. – Wiem, że gdyby tak było, mieliby szlaban za szlabanem. Po prostu uważam, że jesteś dla nich zbyt surowa i  kierujesz się uprzedzeniem. Daj spokój, dlaczego ich tak nie lubisz?
- To dzieciaki, które traktują życie jak zabawę.
- To ich życie – zauważyła Green, wyciągając się na łóżku.
- Właśnie o to chodzi, że nie tylko.
- Czyli znów wraca sprawa Snape’a – westchnęła dziewczyna. Lily zacisnęła usta w cienką linię i złożyła ręce na piersi. Allie usiadła po turecku na łóżku i spojrzała z uwagą na przyjaciółkę.
- To nie tylko o niego chodzi…
- Chodzi tylko o niego, Lily – przerwała jej szorstko Allie. – Ja wiem, że uważałaś go za przyjaciela i wierzę, że trudno ci się pogodzić z tym co się stało, ale przestań za to karać innych. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie tamten incydent pewnie nadal byś nie wiedziała co to za facet…
- Przestań.
- Nie, Lily – powiedziała ostro Allie. – Dobrze wiesz, że tak jest. Wszyscy mówili ci od dawna, żebyś uważała, a ty…
- Tak, wiem, byłam naiwna, opamiętałam się Allie – powiedziała chłodno Lily, podnosząc się z łóżka. – Skończmy ten temat, bo naprawdę nie ma co porównywać tych dwóch spraw i proszę nie wracajmy więcej do tego.
Odwróciła się i odmaszerowała do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Allie przewróciła oczami i opadła na łóżko pewna, że jeszcze nieraz wrócą do tej rozmowy.

Październik 1977, Hogwart

- Jak ten facet mnie wkurza!
Lily jak burza wpadła do dormitorium. Allie zerknęła na nią krótko, westchnęła teatralnie, zakręciła lakier do paznokci i spojrzała na rudowłosą, czekając na dalszy ciąg.
- James go tylko broni, zupełnie nie rozumie, że…
- …że jest niepoważnym dzieciakiem – dokończyła spokojnie Allie, a Lily spojrzała na nią z wyrzutem. – Zdaje mi się, że już to niedawno słyszałam.
- Przestań po prostu… Eh, nie ważne.
- Przerabiałyśmy to setki razy – westchnęła Allie. – Na wielu przykładach, za każdym razem przyznawałaś mi na koniec rację…
- Tym razem nie przyznam! – powiedziała szybko Lily.
- Lily, ty się zupełnie nie znasz na ludziach… Przyznaję, Syriusz jest… specyficzny i mnie też początkowo trochę denerwował…
- Trochę? Na początku? – zakpiła Lily, a Allie zarumieniła się.
- No dobra, czasem nadal mam ochotę mu przywalić…
- Czasem?
- W większości przypadków – poprawiała się podirytowana brunetka, na co Lily prychnęła. – No dobra, prawie zawsze. Przestań się wygłupiać, tylko posłuchaj rady doświadczonej przyjaciółki!
- Przepraszam…
- Jest przyjacielem twojego chłopaka, nie próbuj tego zmieniać, bo to się może obrócić przeciwko tobie, faceci są drażliwi na punkcie przyjaźni – powiedziała spokojnie Allie, sięgając po lakier do paznokci. – Musisz nauczyć się go znosić i panować nad swoimi emocjami… Po za tym, po bliższym poznaniu nie jest taki zły, uwierz… Oh, spróbuj chociaż udawać – złapała za poduszkę i rzuciła nią w niespodziewającą się tego rudowłosą. -  Ja się muszę z nim męczyć, ciebie też to nie ominie, okaż trochę wsparcia!
- A tak dobrze ci szło – zaśmiała się Lily. – Zaczynałam ci wierzyć, że go trochę lubisz!
- Bo lubię! Ale mniej niż to okazuję… 
Rozbawiona Lily opadła na poduszkę z cichym westchnięciem. Allie zerknęła na nią ukradkiem.
- Tak poważnie mówiąc…
- Wiem, wiem – przerwała jej cicho rudowłosa. – Staram się, naprawdę się staram.
- To dobrze.

James wpatrywał się nieco ogłupiały w wyrzucającą z siebie potok niezrozumiałych słów Molly. Siedząca na jego kolanach Lily słuchała uważnie, kiwając głową i sprawiała wrażenie, jakby rozumiała co też mówi jej przyjaciółka. Takie samo wrażenie sprawiała Allie, ale kiedy James na chwilę odważył się spojrzeć na Remusa, z ulgą dostrzegł, że jego przyjaciel też nie miał pojęcia o co chodzi.
- Niesamowite – powiedziała Allie, kiwając głową i zwróciła się do Lily. – Dałabyś wiarę?
- Nigdy bym nie przypuszczała – wyrzuciła z siebie oszołomiona Lily. – Każdy, ale nie oni!
- Zaraz, moment – wciął się Remus. – Wy coś z tego zrozumiałyście? Przecież ona… - zamachał ręką idealnie naśladując gesty Molly, po czym dodał: – i to jeszcze tak szybko i niezrozumiale…
- Lata praktyki, kochanie – powiedziała czule Allie, całując go pieszczotliwe w nos. Lupin skrzywił się i potrząsnął głową kiedy połaskotała go włosami w oczy, a James zaśmiał się pod nosem.
- To o co chodzi? – spytał Lupin, a dziewczęta przewróciły oczami niezadowolone, że im przerwali. – No skoro zaczęłyście…
- Naprawdę interesują was szkolne plotki? – spytała rozbawiona Lily. James miał już potrząsnąć głową, ale zobaczył spojrzenie Remusa, które wyraźnie mówiło mi, że pytanie jest podchwytliwe, więc zamiast tego wyrecytował.
- Interesuje mnie spędzanie z tobą czasu a co za tym idzie podzielanie tematów twoich rozmów.
Remus przytaknął z uznaniem, Allie zachichotała a Lily dała kuksańca w bok Jamesowi.
- Lizus – wymamrotana, chociaż James widział że jest w wyraźnie lepszym humorze. – No więc Rosalie Jones…
- McGonagall prosiła mnie, żebym zrobił grafik dyżurów na korytarzach – dobiegł Jamesa szept Remusa. – James mi wszystko opowie.
Allie pokiwała głową i zwróciła się do Lily. Potter podążył spojrzeniem za Remusem i zobaczył, jak ten posyła mu złośliwy uśmiech, kierując się do dormitorium.
A to skurczybyk!

- O czym myślisz? – zapytał cicho James, kiedy leżeli razem z Lily, rozkoszując się wolnymi chwilami. Problem z zapewnieniem sobie prywatności od zawsze dotyczył Huncwotów. Prawdę mówiąc, póki Remus nie zaczął chodzić z Allie, nie myśleli o czymś takim jak samotność czy prywatność. Zaakceptowanie przez przyjaciół tego, że Lupin czasem chce pobyć z ukochaną sam na sam, zajęło trochę czasu. Wtedy James zainteresował się Lily a Syriusz zaczął samotnie spędzać prawie całe dnie, lub szlajał się z nimi, irytując i dziewczyny i ich, jak również sam cierpiąc katusze.
Wtedy wymyślili grafik. Nieoficjalnie mówiło się, że po Mapie Huncwotów to najgenialniejszy z ich pomysłów. Pracowali nad nim przez ponad cztery dni i cztery noce, razem z Lily i Allie, jak i kapitanem szkolnej drużyny, w konsultacji z profesor McGonagall i samym dyrektorem. Grafik obejmował ścisłe rozplanowanie ich czasu pomiędzy samych siebie, obowiązki prefektów – Lily i Remus – treningi – James – oraz czas przeznaczony na randki i szlabany. W grafiku znajdowały się przydziały pustego dormitorium męskiego, dyżury odrabiania prac domowych, czas wolny, który spędzali wszyscy razem.
Wszystko idealnie zgrane. Oczywiście mowa jest o Huncwotach a każdy wie, że oni nie przestrzegają zasad, nawet tych ustalonych przez samych siebie.
Naruszenia zdarzały się więc nagminnie. A to James wyszedł z Lily, kiedy powinien siedzieć z przyjaciółmi, to znów Syriusz zajął dormitorium z dziewczyną, której imienia zapomniał gdy tylko zamknął drzwi, kiedy przedział należał do Remusa, to znów Remus przegapił eksplodującego durnia z przyjaciółmi, bo uczył się z Allie w bibliotece – a przynajmniej utrzymywał, że się uczył - a kiedyś nawet Syriusz w znalazł śpiącego na podłodze Petera, kiedy przydział przypadał Blackowi.
Tak czy inaczej, chociaż grafiku się nie przestrzegało, wszyscy byli szczęśliwi i każdy dla każdego czas miał.
Tak było też i dziś. Lily i James zajęli dormitorium, Remus zabrał Allie na błonia a Syriusz… Syriusz najpewniej okupował jedną z pustych klas z kolejną, nieznaną sobie z imienia Krukonką z szóstego roku.  O tym jednak miał wkrótce zapomnieć, jak zwykle.
- O Rose i Kennethcie – powiedziała cicho Lily, wtulając się w niego mocniej. – To takie przykre co ich spotkało, byli świetną parą…
- Może się jeszcze zejdą – stwierdził bez przekonania James.
- Wierzysz w cuda – westchnęła Lily i nim zdołała się powstrzymać, spytała. – Chciałbyś wiedzieć?
- Mhm?
- Pytam, czy chciałabyś wiedzieć… Czy chciałbyś, żebym się przyznała, że cię zdradziłam?
- Nie – odpowiedział bez zastanowienia. Lily spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie?
- Nie – powiedział, a widząc minę Lily, zawahał się i skorygował. – To zależy.
- Od czego? – spytał cicho. Nagle luźna atmosfera zniknęła jak za dotknięciem różdżki i oboje poczuli, że to jedna z pierwszych tak poważnych rozmów, jakie przeprowadzali.
- Co innego numerek po pijaku a co innego świadoma zdrada czy romans – powiedział powoli, uważnie ważąc słowa. – A ty?
- Tak – wyszeptała zawstydzona. – Tak, bo… Bo to i tak wychodzi, zawsze. Wolałabym dowiedzieć się od ciebie, niż…
Zapadła krótka cisza. Przez moment żadne nic nie powiedziało, aż w końcu odezwał się James.
- Dlaczego pytałaś?
- Bo zastanawiam się, czy warto było zaprzepaścić kilka lat związku dla czystego sumienia Kennetha. To tylko jeden epizod a ona mu nie wybaczy.
- Lepiej byłoby, gdyby jej nie powiedział?
- Nie – powiedziała cicho. – Lepiej byłoby, gdyby wtedy pomyślał…

Czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Nawykł do tego – kiedy jest się Syriuszem Blackiem zawsze jest się obserwowanym. Przez rodzinę, przez rówieśników, przez dziewczyny. Syriusz nauczył się nie zwracać na to uwagi. Jednak tym razem, spojrzenie które na sobie czuł było wyjątkowo natrętne i rozpraszające. Takie, którego nie dało się zignorować.
Rozejrzał się dookoła, mając zamiar pokazać obserwującemu go co sądzi na ten temat. W Wielkiej Sali było jednak zaledwie kilka osób i każda była zajęta.
Syriusz wrócił więc do szkicowania map nieba, kiedy znów poczuł na karku irytujące go spojrzenie. Powoli, nie podnosząc zbyt głowy, rozejrzał się dookoła. Siedząca przy stole Puchonka zarumieniła się i natychmiast ukryła twarz za zniszczonym wydaniem Największe wydarzenia sportowe ubiegłego stulecia: Quidditch.
Syriusz wychylił się lekko, żeby przyjrzeć się jej lepiej. Dziewczyna nieśmiało wyjrzała zza książki, ukazując duże niebieskie oczy wystające spod cienkiej grzywki. Zamrugała szybko widząc, że nadal na nią patrzy i teraz nawet jej czoło było już koloru jego szaty.
Przez chwilę się zawahał, potem podniósł się, zwinął mapy i zdecydowanym krokiem ruszył w jego stronę.

Sapnął z niecierpliwości szarpiąc się z zapięciem stanika. Dziewczyna, której imienia już zapomniał, próbowała nieudolnie rozpinać guziki jego koszuli. Jej drobne rączki, chociaż wyjątkowo zaradne jak dotąd się przekonał, roztrzęsione nie dawały sobie z nimi rady.
Syriusz pokonał stanik i pomógł jej ze swoją koszulą, której lada moment na sobie nie miał. Wydała z siebie cichy jęk a jej oczy rozszerzyły się na chwilę i zaświeciły, Syriusz nie dał jej jednak czasu na dalszą relację. Zwinnie objął ją ramionami w pasie, przesuwając powoli dłońmi po jej talii i dokładnie badając najmniejszy milimetr jej ciała. Równocześnie obcałowywał jej szyję, którą wystawiła, odchylając głowę do tyłu. Wyraźnie czuł jak pod wpływem jego dotyku rozluźnia się. Pomrukiwała cicho, z czego dochodziło do niego co drugie słowo i już miał przejść do setna sprawy gdy…
- …Syriusz?
- Hm?
- Ja… nie wiem czy to ważne, ale nigdy nie… Tzn. chcę tego, ale…
Czar prysł jak za dotknięciem magicznej różdżki a całe podniecenie jakie odczuwał opuściło go jak powietrze z przekłutego balonika.
Przez chwilę analizował jej słowa aż w końcu zamroczonemu umysłowi udało się sformułować krótki i oczywisty wniosek: dziewica!
Odsunął się, bardziej instynktownie niż z chęci i usiadł na łóżku, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Również usiadła i niezdarnie złapała za kawałek prześcieradła, zakrywając nim swoje piersi. Instynktownie, bez zastanowienia, też się okrył. Teraz, gdy na nią patrzył, zaczynał się dziwić, że wcześniej na to nie wpadł. Siedziała zgarbiona, zaciskając drobne piąstki na prześcieradle. Jej wielkie, niebieskie oczy, szkarłatny rumieniec na policzkach i przygryziona warga w połączeniu z burzą jasnych włosów i okrągłą buzią nadawały jej niewinny, dziecięcy wręcz wygląd.
- Chcę tego – oznajmiła, rozwiewając jego wątpliwości. Przysunął się, obejmując ją w pasie. Posłała mu szeroki uśmiech, przysunęła twarz i już miał ja pocałować, jak w głowie usłyszał karcący głos Remusa.
Staczasz się coraz niżej, stary. To podchodzi pod pedofilię.
Próbując zignorować natarczywy głosik, przyciągnął ją bliżej i pociągnął za sobą. Padła miękko na poduszkę, objęła ramionami jego barki i natarczywy głos kompletnie wytrącił go z nastroju.
- Dobra – mruknął gwałtownie siadając. – Ubieraj się i spadaj.
- Proszę? – spytała oszołomiona, tym razem całkiem pewnie zakrywając swoje ciało i patrząc na niego z oburzeniem. Nagle przestała przypominać dziecko.
- Ubieraj się, mówię. Nic z tego.
Uniosła brwi, nie dowierzając temu, co słyszy. Syriusz też nie dowierzał – nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby cokolwiek odciągnęło go od jakiejkolwiek dziewczyny, kiedy już zdecydował, że spędzi z nią noc. Westchnął.
- Dobra, chodzi o to, że nigdy tego nie robiłaś. Wy macie pewne… Oczekiwania na temat pierwszego razu a ja ani nie chcę, ani nie umiem ich zapewnić. Dlatego poszukaj sobie kogoś, kto będzie chociaż dobrze udawał, że cię lubi.
Jej oczy były jeszcze większe niż zazwyczaj. Zamrugała szybko.
- Proszę?
- Nic z tego – powiedział zirytowany, że jeszcze nie zrozumiała. – Spadaj i wróć, kiedy już stracisz złudzenie co do idealnego pierwszego razu…
- Chrzań się – prychnęła, ciskając w jego stronę poduszkę. – Jesteś większym dupkiem niż mówią.
Zebrała pospiesznie ubrania z podłogi i trzasnęła drzwiami od łazienki z taką siłą, że omal nie wyleciały z zawiasów. Syriusz przez chwilę patrzył oszołomiony w miejsce, gdzie zniknęła dziewczyna zaskoczony, że taki mały ktoś może okazać aż tyle charakteru, poczym odpadł z cichym westchnieniem na poduszkę i nawet nie podniósł głowy, kiedy wyszła z dormitorium trzaskając drzwiami.

Wrzesień 1976, Hogwart

Lily weszła do Wielkiej Sali i rozejrzała się, szukając wzrokiem Allie lub Molly.
- Lily, tutaj!
Allie odchyliła się do tyłu na ławce i zamachała do rudowłosej, przywołując ją do siebie. Lily ruszyła w jej stronę i skrzywiła się.
- Nie wygłupiaj się – syknęła Green, robiąc jej miejsce między sobą a Jamesem Potterem. – Siadaj.
- Nie bój się Evans, ja nie gryzę – mruknął James, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. – Przeważnie… - dodał tak cicho, by Lily nie słyszała. Syriusz i Peter zachichotali.
- Nigdy nie wiadomo… Mógłbyś się posunąć? – spytała ze złością, próbując zrobić sobie trochę miejsca. James podniósł głowę i spojrzał na nią zdziwiony.
- Wybacz, moje wielkie ego potrzebuje dużo miejsca. 
Evans zacisnęła usta w cienką linię i poczerwieniała na twarzy. Allie przewróciła oczami.
Relacje między Lily i Huncwotami nigdy nie należały do tych najlepszych. Lily tolerowała tylko Remusa i dopóki nie było to konieczne, unikała pozostałych jak ognia, dzięki czemu udało im się przeżyć w pozornej zgodzie pięć pierwszych lat w Hogwarcie. Nie licząc sporadycznych spięć na linii Lily-James i Syriusz.
Sytuacja uległa diametralnej zmianie zaledwie kilka miesięcy temu – po nieszczęsnym incydencie nad jeziorem tuż po egzaminach. To co wcześnie ograniczało się do lekkich uszczypliwości co jakiś czas, zmieniło się w otwartą wojnę.
Allie i Remusowi nie udało się złagodzić konfliktu między Lily i Jamesem. Syriusz w jakiś sposób pozostał poza głównym ogniwem konfliktu – oczywiście tak długo, jak nie przyszło mu zostać sam na sam z Evans.
- Gdyby twoje ego miało ludzką postać, nie starczyłoby miejsca przy tym stole – prychnęła Lily. James otwierał już usta by odpowiedzieć, ale Remus szybko złapał go za przedramię i powiedział tak cicho, że tylko Potter go słyszał.
- Odpuść, ona się tego nie spodziewa.
- Kiedyś skończą jej się cięte riposty – odpowiedział równie cicho James i zwrócił się do rudowłosej, która nalała sobie do filiżanki kawy i sięgała właśnie po talerzyk z biszkoptami. – Na pewno, gdybyś twoje przy nim siedziało.
- Wydaje ci się, że jesteś zabawny Potter?
- Nie, ja tak naturalnie – wzruszył ramionami.
- Jesteście siebie oboje warci – mruknęła. – Remus, zamień się z Lily. A ty bądź cicho – dodała do Syriusza, który już otwierał usta. Natychmiast je zamknął. 
- Jak to robisz? – spytał rozbawiony Remus. – Mnie nie chcą słuchać…
- Ty nie masz długich paznokci, którymi może cię podrapać – wyjaśnił z powagą Syriusz, a kiedy Allie odwróciła się do Molly i zajęła rozmową, dodał ciszej. – Na co dzień…

Październik 1977, Hogwart

Syriusz bez słowa cisnął torbą na stół z taką siłą, że puchar Remusa przewrócił się na jego książki. Black mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, wyciągnął z kieszeni różdżkę i usunął plamy jednej jej ruchem, siadając obok przyjaciela.
- Myślałem, że jesteś na… randce – skończył kulawo Remus, niepewny doboru własnych słów. Syriusz wyrzucił z siebie potok niezrozumiałych dla Lupina słów. – Cudownie, a po naszemu? Dała ci kosza?
- Gorzej, dziewica – wymamrotał Black. Remus uniósł wysoko brwi a Syriusz zamachał wściekle rękami wyrzucając z siebie kolejną serię bełkotu.
- Jasne, jasne, nic nie rozumiem – oznajmił rozbawiony Remus. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się wystraszyłeś dziewicy? Daj spokój, też byłeś kiedy prawiczkiem… Pewnie za czasów wczesnego przedszkola, więc nie pamiętasz, ale tak, mój drogi, każdy kiedyś jest niedoświadczony. Człowiek jak każdy…
- To nie o to chodzi – mruknął Black. – I to wcale nie było w przedszkolu! – dodał po chwili.
- W takim razie o co chodzi? – zapytał Remus, wyraźnie zainteresowany. Black wymamrotał coś pod nosem.  - To wszystko wyjaśnia! Dobra, przyznaj się, wystraszyła się i dała ci kosza?
- To ja ją pogoniłem! – zdenerwował się Syriusz. – Dziewice są wymagające a ja nie miałem ochoty się starać. Wolę, żeby ktoś inny zniechęcił ją do seksu niż…
- Oh, zrobiło ci się jej żal! – odgadł natychmiast Remus, a Black pokazał mu co sądzi o jego teorii, jednak nie od siebie nie dodał. – No proszę, czyli jednak masz serce!
Black prychnął, dał przyjacielowi kuksańca w bok, pokazał język i obrócił się obrażony. Remus zaśmiał się z satysfakcją iż udało mu się wywołać w nim taką reakcję.

- Czy ty wiesz, która jest godzina!?
James podskoczył wystraszony, kiedy w drzwiach powitał go wściekły Syriusz. Zatoczył się lekko i wpadł na ścianę, a potem spojrzał zszokowany na przyjaciela.
- Zwariowałeś?
- Pytałem, czy wiesz która jest godzina! – przypomniał mu Syriusz, a potem zamachał zegarkiem tuż przed nosem Pottera. – Patrz! Jest w pół do jedenastej! Miałeś być w dormitorium godzinę temu!
- Przepraszam, mamo – powiedział James, akcentując ostatnie słowo. – Byłem z Lily, straciłem rachubę czasu.
- No pewnie, Lily. Zawsze tylko Lily – prychnął Black, gdy James wyminął go i rzucił się na łóżko z rozmarzoną miną. – A my, już się w ogóle nie liczymy, co? Tylko Lily ci w głowie!
- Jesteś zazdrosny? To urocze – zaśmiał się Potter. – Przecież wiesz, że tylko ty się liczysz.
- Oh, zamknij się. – warknął Syriusz. – W ogóle nie traktujesz mnie poważnie.
- Jestem śmiertelnie poważny – oznajmił James grobowy tonem. – Nie śmiałbym z ciebie żartować… Wiem, że może nie jesteś gotów na takie wyznania i to co powiem, może cię zszokować, ale… - zaczerpnął powietrza, a Syriusz spojrzał na niego z przerażeniem w oczach. -… stanął mi zegarek.
- Idź do diabła, Potter – wymruczał Syriusz, kiedy Potter wybuchł śmiechem na widok jej miny.– Po prostu jak się z nami umawiasz, pilnuj czasu…
- Dobra, dobra – zgodził się potulnie James. – Gdzie chłopaki?
- Nie chciało im się czekać. Lunatyk poszedł spotkać się z Allie, a Glizdek jest w kuchni.
James pokiwał głową i opadł z westchnieniem na poduszki. Wbił wzrok w baldachim łóżka. Czuł na sobie świdrujące spojrzenie Syriusza, wiedział, że przyjaciel jest wściekły – być może nawet gdzieś w głębi duszy czuł, że ma ku temu powody. A jednak poczucie winy znikało gdzieś zupełnie, kiedy tylko pomyślał o tym, że przecież był z Lily. A zawsze kiedy był z Lily, wszystko inne traciło znaczenie. Tak po prostu, bez powodu.
- Łapo? – zapytał nagle James, przerywając ciszę w dormitorium. Podniósł się na łokciach i spojrzał na poważnie przyjaciela. Syriusz zaszczycił go obojętnym spojrzeniem. – Jak myślisz, kiedy to już wiadomo, że to miłość?
- Co?
- No bo co to innego, jak nie to? – zapytał, nie spuszczając wzroku z przyjaciela.
- Guz mózgu? – podsunął szybko Black, a James prychnął rozjuszony i złapał za poduszkę. – No co, prawie wszystko pasuje!
Potter cisnął poduszką w przyjaciela, ale ten w ostatniej chwili się uchylił.
- Z tobą się nie da poważnie pogadać…
- Pytałeś! – oburzył się Syriusz, siadając szybko na łóżku po turecku. – Popatrz, wszystko pasuje: jesteś rozkojarzony, ciągle o czymś zapominasz, masz kłopoty z koncentracją… Wiem, że nie sypiasz po nocach i te bóle głowy…
- Nie boli mnie głowa – zaprotestował szybko James, ale Syriusz tylko na to czekał. Złapał za poduszkę i rzucił nią w przyjaciela, trafiając idealnie w jego twarz.
- Teraz boli.
- Nie będę z tobą o tym gadać – prychnął James, poprawiając okulary.
Syriusz westchnął.  Uczucia to nie był jego ulubiony temat rozmów. To Remus był specem w tych sprawach i zwykle to od niego James dostawał rady. Teraz jednak Potter wyraźnie chciał porozmawiać, a Remusa nie było w pobliżu.
- Wiesz… - zaczął w końcu, kiedy James nie podjął na nowo rozmowy. – To się chyba jakoś tak… czuje? – bardziej spytał, czy oznajmił, zastanawiając się równocześnie co w takiej sytuacji powiedziałby Remus. – No wiesz, przecież… - Zmarszczył brwi, myśląc gorączkowo.
Lunatyk zawsze jakoś tak to nazywał, pomyślał Syriusz, tak jakoś mądrze.
- Bo to jest tak, że…
- Dobra, próbowałeś – poddał się James, zdając sobie sprawę, że nic pożytecznego od Syriusza nie usłyszy. Black odetchnął z ulgą. – Zero z ciebie pożytku, naprawdę.
- Uczucia to działka Lupina – powiedział usprawiedliwiającym tonem Syriusz. – Mogę ci pomóc poderwać dziewczynę i powiedzieć co zrobić dalej, ale moja wiedza kończy się na…
- Pospiesznej ucieczce z samego rana?
- Nigdy, ale to nigdy, nie wychodzi się z samego rana – rzekł Syriusz, nagle śmiertelnie poważniejąc. – Wychodzi się od razu po, żeby sobie czegoś nie pomyślała… Amator.
Potter pokręcił z politowaniem głową.
- Strach pomyśleć, jak będzie wyglądało twoje życie za czterdzieści lat – stwierdził z lekkim rozbawieniem James, zerkając na Syriusza, który tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu.

- Kolejna randka w bibliotece? – zapytała Lily, dosiadając się do Allie i Remusa. Lupin podniósł spojrzenie na rudowłosą i posłał jej pogodny uśmiech. – Nie obawiacie się, że któregoś razu to się skończy dla was rozstaniem?
- Etap awantur o wypracowania z transmutacji mamy już za sobą – powiedziała łagodnie Allie, a Remus pokiwał głową.
- Tak, najwyższa pora na zaklęcia – zachichotała Lily, otwierając podręcznik do eliksirów. – Nie powinieneś być z chłopakami? James wspomniał, że się umówiliście…
- Półtorej godziny temu – odpowiedział Lupin, patrząc na zegarek.
- Powinien być już w dormitorium – wymamrotała rudowłosa, opuszczając głowę by ukryć rumieńce na swojej buzi.
- Poczekam jeszcze trochę nim Syriusz z nim skończy. Był wściekły jak wychodziłem…
- On zawsze jest wściekły – mruknęła Lily. Allie posłała jej surowe spojrzenie znad podręcznika do transmutacji. – Taka jest prawda!
- Nie zawsze – nie zgodził się z powagą Remus. - Tylko wtedy, kiedy chodzi o ciebie.
Allie roześmiała się i wymierzyła chłopakowi kuksańca w bok. Lily przewróciła tylko z politowaniem oczami. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ani Remus, ani Allie nie traktowali poważnie jej potyczek z Syriuszem.
- Pójdę już – powiedział spokojnie Remus, zbierając swoje rzeczy. – Syriusz pewnie kończy wytrząsać się nad Jamesem, zabiorę po drodze Petera z kuchni i może coś da się zrobić z tym wieczorem.
- Noc jeszcze młoda – rzuciła kuszącym tonem Allie. Lupin spojrzał na nią, wyraźnie się wahając.
- Nie dziś – zdecydował w końcu, wstając od stolika. Pochylił się i musnął ustami policzek dziewczyny, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę bibliotekarki, która wyjątkowo nie lubiła, gdy pary obściskiwały się w jej bibliotece. – Do zobaczenia jutro. Pa Lily!
- To może my też damy sobie dziś spokój z nauką? – spytała Allie, patrząc na oddalającą się sylwetkę  ukochanego. – Pod łóżkiem mam schowaną ostatnią butelkę wiśniówki, którą dostałam w wakacje od babci…
- Masz jakiś konkretny pomysł? – Evans pochyliła się przez stolik i spojrzała na przyjaciółkę, nie kryjąc zainteresowania jej propozycją.
- Tylko kilka luźnych fantazji… Na pewno coś wybierzmy.
Lily uśmiechnęła się łobuzersko, wyprostowała i zatrzasnęła podręcznik tak głośno, że kilka osób siedzących przy stoliku obok aż podskoczyło.
- Więc do roboty.

- Jak się pozbyłaś dziewczyn? – spytała Lily, kiedy po wyjściu z łazienki zastała w sypialni tylko Molly i Allie.
- Zabiłam, poćwiartowałam i dałam skrzatom domowym do ugotowania – powiedziała bez mrugnięcia okiem Allie, zbierając poduszki ze swojego łóżka i rzucając je na podłogę. – No co? To najlepsza metoda pozbycia się nieproszonych osób, a z ludzkiego mięsa wychodzą świetne paszteciki...
- Poszły spać do drugiego dormitorium – wyjaśniła rozbawiona Molly. Położyła się na podłodze obok swojego łóżka i wczołgała pod nie tak, że wystawały tylko jej nogi.
- Nie chciały zostać?
Lily pochyliła machnęła różdżką, włączając małe przenośne radio, które Allie przywiozła z domu. Po dormitorium poniosła się muzyka.
- Po ostatnim razie zdziwiłabym się jakby zostały – zachichotała Molly spod łóżka.
- Nie pamiętam ostatniego razu… - wymamrotała Lily. Pogłośniła radio i obróciła się dookoła własnej osi.
- Nie martw się, tego też nie zapamiętasz – zaśmiała się Allie, podnosząc butelkę, która wytoczyła się spod łóżka Molly. – Oh, karmelowa!
- To nie moja wina, mam słabą głowę – zawstydziła się Lily, poprawiając górę od piżamy. – Jako dobre przyjaciółki powinniście mi zabronić pić, kiedy jeszcze wszystko pamiętam…
- Kochanie, jako dobre przyjaciółki dajemy ci więcej, żebyś tego nie pamiętała – zaśmiała się Allie, łapiąc kolejną butelkę. – Rany boskie, Molly ile ty tego tam masz!?
- Mogę udawać, że to wszystko, ale ty będziesz się tu czołgać jak zabraknie!
- Nie przeszkadzaj sobie, dawaj wszystko co masz – powiedziała rozbawiona Green. Lily opadła na poduszki rozłożone na podłodze i sięgnęła po jedną z butelek.
- A ty mówiłaś, że to Huncwoci mają imponujący barek pod podłogą… Czego mam nie pamiętać? – zainteresowała się rudowłosa, patrząc na Allie.
- To wszystko! A teraz pomóż mi wyjść… - odezwała się Molly.
- Znowu utknęłaś?
- Nie…
- Allie, czekaj – zawołała Lily, kiedy Green obeszła łóżko i złapała za kostki przyjaciółki. – Jeśli jej stąd nie wyciągniemy, będzie więcej dla nas.
- Ja wszystko słyszę!!
- Tak, wiemy – pokiwała szybko głową Allie i spojrzała na Lily. Puściła nogi przyjaciółki, zagarnęła długie, ciemne włosy na plecy i zmarszczyła brwi. – A jeśli się o nią potkniemy w nocy?
- W nocy zamierzam spać, a nie łazić po dormitorium!
- Uwierz mi, będziesz łazić… - wymamrotała Allie. Molly zaczęła rzucać się pod łóżkiem, najpewniej próbując kopnąć przyjaciółkę w kostkę. – Po za tym, jak będziemy tańczyć? Weszła ze złej strony, będzie przeszkadzać…
- No dobra, to wyciągaj ją – zadecydowała rozbawiona Lily. Allie pokiwała głową, ujęła wierzgające nogi Molly i pociągnęła za nie z całej siły, wyciągając dziewczynę.
- Zołzy! Zostawiłybyście mnie tam na całą noc dla kilku butelek nalewki!? – spytała wściekła dziewczyna, podnosząc się z podłogi i otrzepując z kurzu koszulkę.
- Oczywiście, że nie – powiedziała pieszczotliwie Lily, klepiąc poduszkę obok siebie. – Zajęłam ci miejsce.
- Wypchaj się swoim miejscem – prychnęła blondynka i obrażona usiadła na poduszce naprzeciw Lily. – Pożałujesz tego, zobaczysz.
- No to co panienki? – zapytała radośnie Allie, siadając obok przyjaciółek. Szybko policzyła butelki i oznajmiła radosnym tonem. – Czeka nas pełna wrażeń noc!


Obserwatorzy

Całkowita liczba wyświetleń stron