Mea culpa, mea
culpa, mea maxima culpa. Rozdział miał się pojawić przed maturami. Minął
nam maj, a ja mam dla as tylko tyle. Niestety, jak się przekonałam, moje studia
są cudowne, ale zabijają w człowieku całą wenę. I nic na to nie mogę poradzić.
A nawet kiedy już uda mi się wykrzesać z siebie trochę weny, której nie muszę –
lub nie chcę – poświęcić na pisanie pracy zaliczeniowej, natychmiast zaczynam
poprawiać to co napisałam. Często jedno zdanie potrafię formułować kilka razy
nim stwierdzę, że może być.
Ten rozdział jest… eksperymentem. Nie wiem, czy wszystkie takie
będą, jeśli okaże się, że jest zbyt chaotyczny, powrócę do normalnej formuły.
Nie będę już dłużej przynudzać, miłego czytania!
PS. Zwracajcie uwagę na daty :)
Rozdział II
Wrzesień 1976, Hogwart
- Daj spokój, Lily –
westchnęła Allie, patrząc na przyjaciółkę z rozbawieniem. – Nie wydaje ci się
czasem, że trochę przesadzasz?
- Nie, nie wydaje –
prychnęła Evans, odrzucając włosy do tytułu. – Nie będę tolerowała ich
dziecinnego zachowania. Skoro Remusowi przeszkadzają ich szlabany, to niech
lepiej ich pilnuje.
- Nie powiedziałam nic
takiego!- zawołała szybko dziewczyna, podnosząc ręce w obronnym geście. – I
Remus też nic takiego nie powiedział. Po prostu wydaje mi się, że jesteś do
nich nieco uprzedzona i dlatego troszkę…
- Sugerujesz, że nadużywam
swojej władzy do załatwiania swoich porachunków z Potterem i Blackiem? Gdyby
tak było…
- Tego też nie
powiedziałam – przerwała jej surowo Allie. – Wiem, że gdyby tak było, mieliby
szlaban za szlabanem. Po prostu uważam, że jesteś dla nich zbyt surowa i kierujesz się uprzedzeniem. Daj spokój,
dlaczego ich tak nie lubisz?
- To dzieciaki, które
traktują życie jak zabawę.
- To ich życie – zauważyła
Green, wyciągając się na łóżku.
- Właśnie o to chodzi, że nie
tylko.
- Czyli znów wraca sprawa
Snape’a – westchnęła dziewczyna. Lily zacisnęła usta w cienką linię i złożyła
ręce na piersi. Allie usiadła po turecku na łóżku i spojrzała z uwagą na
przyjaciółkę.
- To nie tylko o niego
chodzi…
- Chodzi tylko o niego,
Lily – przerwała jej szorstko Allie. – Ja wiem, że uważałaś go za przyjaciela i
wierzę, że trudno ci się pogodzić z tym co się stało, ale przestań za to karać
innych. Szczerze powiedziawszy, gdyby nie tamten incydent pewnie nadal byś nie
wiedziała co to za facet…
- Przestań.
- Nie, Lily – powiedziała
ostro Allie. – Dobrze wiesz, że tak jest. Wszyscy mówili ci od dawna, żebyś
uważała, a ty…
- Tak, wiem, byłam naiwna,
opamiętałam się Allie – powiedziała chłodno Lily, podnosząc się z łóżka. –
Skończmy ten temat, bo naprawdę nie ma co porównywać tych dwóch spraw i proszę
nie wracajmy więcej do tego.
Odwróciła się i
odmaszerowała do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Allie przewróciła oczami
i opadła na łóżko pewna, że jeszcze nieraz wrócą do tej rozmowy.
Październik 1977, Hogwart
- Jak ten facet mnie wkurza!
Lily jak burza wpadła do dormitorium. Allie zerknęła na nią
krótko, westchnęła teatralnie, zakręciła lakier do paznokci i spojrzała na
rudowłosą, czekając na dalszy ciąg.
- James go tylko broni, zupełnie nie rozumie, że…
- …że jest niepoważnym dzieciakiem – dokończyła spokojnie Allie,
a Lily spojrzała na nią z wyrzutem. – Zdaje mi się, że już to niedawno
słyszałam.
- Przestań po prostu… Eh, nie ważne.
- Przerabiałyśmy to setki razy – westchnęła Allie. – Na wielu
przykładach, za każdym razem przyznawałaś mi na koniec rację…
- Tym razem nie przyznam! – powiedziała szybko Lily.
- Lily, ty się zupełnie nie znasz na ludziach… Przyznaję,
Syriusz jest… specyficzny i mnie też początkowo trochę denerwował…
- Trochę? Na początku? – zakpiła Lily, a Allie zarumieniła się.
- No dobra, czasem nadal mam ochotę mu przywalić…
- Czasem?
- W większości przypadków – poprawiała się podirytowana
brunetka, na co Lily prychnęła. – No dobra, prawie zawsze. Przestań się
wygłupiać, tylko posłuchaj rady doświadczonej przyjaciółki!
- Przepraszam…
- Jest przyjacielem twojego chłopaka, nie próbuj tego zmieniać,
bo to się może obrócić przeciwko tobie, faceci są drażliwi na punkcie przyjaźni
– powiedziała spokojnie Allie, sięgając po lakier do paznokci. – Musisz nauczyć
się go znosić i panować nad swoimi emocjami… Po za tym, po bliższym poznaniu
nie jest taki zły, uwierz… Oh, spróbuj chociaż udawać – złapała za poduszkę i
rzuciła nią w niespodziewającą się tego rudowłosą. - Ja się muszę z nim męczyć, ciebie też to nie
ominie, okaż trochę wsparcia!
- A tak dobrze ci szło – zaśmiała się Lily. – Zaczynałam ci
wierzyć, że go trochę lubisz!
- Bo lubię! Ale mniej niż to okazuję…
Rozbawiona Lily opadła na poduszkę z cichym westchnięciem. Allie
zerknęła na nią ukradkiem.
- Tak poważnie mówiąc…
- Wiem, wiem – przerwała jej cicho rudowłosa. – Staram się,
naprawdę się staram.
- To dobrze.
James wpatrywał się nieco ogłupiały w wyrzucającą z siebie potok
niezrozumiałych słów Molly. Siedząca na jego kolanach Lily słuchała uważnie,
kiwając głową i sprawiała wrażenie, jakby rozumiała co też mówi jej
przyjaciółka. Takie samo wrażenie sprawiała Allie, ale kiedy James na chwilę
odważył się spojrzeć na Remusa, z ulgą dostrzegł, że jego przyjaciel też nie
miał pojęcia o co chodzi.
- Niesamowite – powiedziała Allie, kiwając głową i zwróciła się
do Lily. – Dałabyś wiarę?
- Nigdy bym nie przypuszczała – wyrzuciła z siebie oszołomiona
Lily. – Każdy, ale nie oni!
- Zaraz, moment – wciął się Remus. – Wy coś z tego
zrozumiałyście? Przecież ona… - zamachał ręką idealnie naśladując gesty Molly,
po czym dodał: – i to jeszcze tak szybko i niezrozumiale…
- Lata praktyki, kochanie – powiedziała czule Allie, całując go
pieszczotliwe w nos. Lupin skrzywił się i potrząsnął głową kiedy połaskotała go
włosami w oczy, a James zaśmiał się pod nosem.
- To o co chodzi? – spytał Lupin, a dziewczęta przewróciły
oczami niezadowolone, że im przerwali. – No skoro zaczęłyście…
- Naprawdę interesują was szkolne plotki? – spytała rozbawiona
Lily. James miał już potrząsnąć głową, ale zobaczył spojrzenie Remusa, które
wyraźnie mówiło mi, że pytanie jest podchwytliwe, więc zamiast tego
wyrecytował.
- Interesuje mnie spędzanie z tobą czasu a co za tym idzie podzielanie
tematów twoich rozmów.
Remus przytaknął z uznaniem, Allie zachichotała a Lily dała
kuksańca w bok Jamesowi.
- Lizus – wymamrotana, chociaż James widział że jest w wyraźnie
lepszym humorze. – No więc Rosalie Jones…
- McGonagall prosiła mnie, żebym zrobił grafik dyżurów na
korytarzach – dobiegł Jamesa szept Remusa. – James mi wszystko opowie.
Allie pokiwała głową i zwróciła się do Lily. Potter podążył
spojrzeniem za Remusem i zobaczył, jak ten posyła mu złośliwy uśmiech, kierując
się do dormitorium.
A to skurczybyk!
- O czym myślisz? – zapytał cicho James, kiedy leżeli razem z
Lily, rozkoszując się wolnymi chwilami. Problem z zapewnieniem sobie
prywatności od zawsze dotyczył Huncwotów. Prawdę mówiąc, póki Remus nie zaczął
chodzić z Allie, nie myśleli o czymś takim jak samotność czy prywatność.
Zaakceptowanie przez przyjaciół tego, że Lupin czasem chce pobyć z ukochaną sam
na sam, zajęło trochę czasu. Wtedy James zainteresował się Lily a Syriusz
zaczął samotnie spędzać prawie całe dnie, lub szlajał się z nimi, irytując i
dziewczyny i ich, jak również sam cierpiąc katusze.
Wtedy wymyślili grafik. Nieoficjalnie mówiło się, że po Mapie
Huncwotów to najgenialniejszy z ich pomysłów. Pracowali nad nim przez ponad
cztery dni i cztery noce, razem z Lily i Allie, jak i kapitanem szkolnej
drużyny, w konsultacji z profesor McGonagall i samym dyrektorem. Grafik
obejmował ścisłe rozplanowanie ich czasu pomiędzy samych siebie, obowiązki
prefektów – Lily i Remus – treningi – James – oraz czas przeznaczony na randki
i szlabany. W grafiku znajdowały się przydziały pustego dormitorium męskiego,
dyżury odrabiania prac domowych, czas wolny, który spędzali wszyscy razem.
Wszystko idealnie zgrane. Oczywiście mowa jest o Huncwotach a
każdy wie, że oni nie przestrzegają zasad, nawet tych ustalonych przez samych
siebie.
Naruszenia zdarzały się więc nagminnie. A to James wyszedł z
Lily, kiedy powinien siedzieć z przyjaciółmi, to znów Syriusz zajął dormitorium
z dziewczyną, której imienia zapomniał gdy tylko zamknął drzwi, kiedy przedział
należał do Remusa, to znów Remus przegapił eksplodującego durnia z
przyjaciółmi, bo uczył się z Allie w bibliotece – a przynajmniej utrzymywał, że
się uczył - a kiedyś nawet Syriusz w znalazł śpiącego na podłodze Petera, kiedy
przydział przypadał Blackowi.
Tak czy inaczej, chociaż grafiku się nie przestrzegało, wszyscy
byli szczęśliwi i każdy dla każdego czas miał.
Tak było też i dziś. Lily i James zajęli dormitorium, Remus
zabrał Allie na błonia a Syriusz… Syriusz najpewniej okupował jedną z pustych
klas z kolejną, nieznaną sobie z imienia Krukonką z szóstego roku. O tym jednak miał wkrótce zapomnieć, jak
zwykle.
- O Rose i Kennethcie – powiedziała cicho Lily, wtulając się w
niego mocniej. – To takie przykre co ich spotkało, byli świetną parą…
- Może się jeszcze zejdą – stwierdził bez przekonania James.
- Wierzysz w cuda – westchnęła Lily i nim zdołała się
powstrzymać, spytała. – Chciałbyś wiedzieć?
- Mhm?
- Pytam, czy chciałabyś wiedzieć… Czy chciałbyś, żebym się
przyznała, że cię zdradziłam?
- Nie – odpowiedział bez zastanowienia. Lily spojrzała na niego
zaskoczona.
- Nie?
- Nie – powiedział, a widząc minę Lily, zawahał się i
skorygował. – To zależy.
- Od czego? – spytał cicho. Nagle luźna atmosfera zniknęła jak
za dotknięciem różdżki i oboje poczuli, że to jedna z pierwszych tak poważnych
rozmów, jakie przeprowadzali.
- Co innego numerek po pijaku a co innego świadoma zdrada czy
romans – powiedział powoli, uważnie ważąc słowa. – A ty?
- Tak – wyszeptała zawstydzona. – Tak, bo… Bo to i tak wychodzi,
zawsze. Wolałabym dowiedzieć się od ciebie, niż…
Zapadła krótka cisza. Przez moment żadne nic nie powiedziało, aż
w końcu odezwał się James.
- Dlaczego pytałaś?
- Bo zastanawiam się, czy warto było zaprzepaścić kilka lat
związku dla czystego sumienia Kennetha. To tylko jeden epizod a ona mu nie
wybaczy.
- Lepiej byłoby, gdyby jej nie powiedział?
- Nie – powiedziała cicho. – Lepiej byłoby, gdyby wtedy
pomyślał…
Czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Nawykł do tego – kiedy jest się
Syriuszem Blackiem zawsze jest się obserwowanym. Przez rodzinę, przez
rówieśników, przez dziewczyny. Syriusz nauczył się nie zwracać na to uwagi.
Jednak tym razem, spojrzenie które na sobie czuł było wyjątkowo natrętne i
rozpraszające. Takie, którego nie dało się zignorować.
Rozejrzał się dookoła, mając zamiar pokazać obserwującemu go co
sądzi na ten temat. W Wielkiej Sali było jednak zaledwie kilka osób i każda
była zajęta.
Syriusz wrócił więc do szkicowania map nieba, kiedy znów poczuł
na karku irytujące go spojrzenie. Powoli, nie podnosząc zbyt głowy, rozejrzał
się dookoła. Siedząca przy stole Puchonka zarumieniła się i natychmiast ukryła
twarz za zniszczonym wydaniem Największe wydarzenia sportowe ubiegłego
stulecia: Quidditch.
Syriusz wychylił się lekko, żeby przyjrzeć się jej lepiej.
Dziewczyna nieśmiało wyjrzała zza książki, ukazując duże niebieskie oczy
wystające spod cienkiej grzywki. Zamrugała szybko widząc, że nadal na nią
patrzy i teraz nawet jej czoło było już koloru jego szaty.
Przez chwilę się zawahał, potem podniósł się, zwinął mapy i
zdecydowanym krokiem ruszył w jego stronę.
Sapnął z niecierpliwości szarpiąc się z zapięciem stanika.
Dziewczyna, której imienia już zapomniał, próbowała nieudolnie rozpinać guziki
jego koszuli. Jej drobne rączki, chociaż wyjątkowo zaradne jak dotąd się
przekonał, roztrzęsione nie dawały sobie z nimi rady.
Syriusz pokonał stanik i pomógł jej ze swoją koszulą, której
lada moment na sobie nie miał. Wydała z siebie cichy jęk a jej oczy rozszerzyły
się na chwilę i zaświeciły, Syriusz nie dał jej jednak czasu na dalszą relację.
Zwinnie objął ją ramionami w pasie, przesuwając powoli dłońmi po jej talii i
dokładnie badając najmniejszy milimetr jej ciała. Równocześnie obcałowywał jej
szyję, którą wystawiła, odchylając głowę do tyłu. Wyraźnie czuł jak pod wpływem
jego dotyku rozluźnia się. Pomrukiwała cicho, z czego dochodziło do niego co
drugie słowo i już miał przejść do setna sprawy gdy…
- …Syriusz?
- Hm?
- Ja… nie wiem czy to ważne, ale nigdy nie… Tzn. chcę tego, ale…
Czar prysł jak za dotknięciem magicznej różdżki a całe
podniecenie jakie odczuwał opuściło go jak powietrze z przekłutego balonika.
Przez chwilę analizował jej słowa aż w końcu zamroczonemu
umysłowi udało się sformułować krótki i oczywisty wniosek: dziewica!
Odsunął się, bardziej instynktownie niż z chęci i usiadł na
łóżku, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Również usiadła i niezdarnie złapała za
kawałek prześcieradła, zakrywając nim swoje piersi. Instynktownie, bez
zastanowienia, też się okrył. Teraz, gdy na nią patrzył, zaczynał się dziwić,
że wcześniej na to nie wpadł. Siedziała zgarbiona, zaciskając drobne piąstki na
prześcieradle. Jej wielkie, niebieskie oczy, szkarłatny rumieniec na policzkach
i przygryziona warga w połączeniu z burzą jasnych włosów i okrągłą buzią
nadawały jej niewinny, dziecięcy wręcz wygląd.
- Chcę tego – oznajmiła, rozwiewając jego wątpliwości. Przysunął
się, obejmując ją w pasie. Posłała mu szeroki uśmiech, przysunęła twarz i już
miał ja pocałować, jak w głowie usłyszał karcący głos Remusa.
Staczasz się coraz niżej, stary. To podchodzi pod pedofilię.
Próbując zignorować natarczywy głosik, przyciągnął ją bliżej i
pociągnął za sobą. Padła miękko na poduszkę, objęła ramionami jego barki i
natarczywy głos kompletnie wytrącił go z nastroju.
- Dobra – mruknął gwałtownie siadając. – Ubieraj się i spadaj.
- Proszę? – spytała oszołomiona, tym razem całkiem pewnie
zakrywając swoje ciało i patrząc na niego z oburzeniem. Nagle przestała
przypominać dziecko.
- Ubieraj się, mówię. Nic z tego.
Uniosła brwi, nie dowierzając temu, co słyszy. Syriusz też nie
dowierzał – nie zdarzyło mu się jeszcze, żeby cokolwiek odciągnęło go od
jakiejkolwiek dziewczyny, kiedy już zdecydował, że spędzi z nią noc. Westchnął.
- Dobra, chodzi o to, że nigdy tego nie robiłaś. Wy macie pewne…
Oczekiwania na temat pierwszego razu a ja ani nie chcę, ani nie umiem ich
zapewnić. Dlatego poszukaj sobie kogoś, kto będzie chociaż dobrze udawał, że cię
lubi.
Jej oczy były jeszcze większe niż zazwyczaj. Zamrugała szybko.
- Proszę?
- Nic z tego – powiedział zirytowany, że jeszcze nie zrozumiała.
– Spadaj i wróć, kiedy już stracisz złudzenie co do idealnego pierwszego razu…
- Chrzań się – prychnęła, ciskając w jego stronę poduszkę. –
Jesteś większym dupkiem niż mówią.
Zebrała pospiesznie ubrania z podłogi i trzasnęła drzwiami od
łazienki z taką siłą, że omal nie wyleciały z zawiasów. Syriusz przez chwilę
patrzył oszołomiony w miejsce, gdzie zniknęła dziewczyna zaskoczony, że taki
mały ktoś może okazać aż tyle charakteru, poczym odpadł z cichym westchnieniem
na poduszkę i nawet nie podniósł głowy, kiedy wyszła z dormitorium trzaskając
drzwiami.
Wrzesień 1976, Hogwart
Lily weszła do Wielkiej
Sali i rozejrzała się, szukając wzrokiem Allie lub Molly.
- Lily, tutaj!
Allie odchyliła się do
tyłu na ławce i zamachała do rudowłosej, przywołując ją do siebie. Lily ruszyła
w jej stronę i skrzywiła się.
- Nie wygłupiaj się –
syknęła Green, robiąc jej miejsce między sobą a Jamesem Potterem. – Siadaj.
- Nie bój się Evans, ja
nie gryzę – mruknął James, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. –
Przeważnie… - dodał tak cicho, by Lily nie słyszała. Syriusz i Peter
zachichotali.
- Nigdy nie wiadomo…
Mógłbyś się posunąć? – spytała ze złością, próbując zrobić sobie trochę
miejsca. James podniósł głowę i spojrzał na nią zdziwiony.
- Wybacz, moje wielkie ego
potrzebuje dużo miejsca.
Evans zacisnęła usta w
cienką linię i poczerwieniała na twarzy. Allie przewróciła oczami.
Relacje między Lily i
Huncwotami nigdy nie należały do tych najlepszych. Lily tolerowała tylko Remusa
i dopóki nie było to konieczne, unikała pozostałych jak ognia, dzięki czemu
udało im się przeżyć w pozornej zgodzie pięć pierwszych lat w Hogwarcie. Nie
licząc sporadycznych spięć na linii Lily-James i Syriusz.
Sytuacja uległa
diametralnej zmianie zaledwie kilka miesięcy temu – po nieszczęsnym incydencie
nad jeziorem tuż po egzaminach. To co wcześnie ograniczało się do lekkich
uszczypliwości co jakiś czas, zmieniło się w otwartą wojnę.
Allie i Remusowi nie udało
się złagodzić konfliktu między Lily i Jamesem. Syriusz w jakiś sposób pozostał
poza głównym ogniwem konfliktu – oczywiście tak długo, jak nie przyszło mu
zostać sam na sam z Evans.
- Gdyby twoje ego miało
ludzką postać, nie starczyłoby miejsca przy tym stole – prychnęła Lily. James
otwierał już usta by odpowiedzieć, ale Remus szybko złapał go za przedramię i
powiedział tak cicho, że tylko Potter go słyszał.
- Odpuść, ona się tego nie
spodziewa.
- Kiedyś skończą jej się
cięte riposty – odpowiedział równie cicho James i zwrócił się do rudowłosej,
która nalała sobie do filiżanki kawy i sięgała właśnie po talerzyk z
biszkoptami. – Na pewno, gdybyś twoje przy nim siedziało.
- Wydaje ci się, że jesteś
zabawny Potter?
- Nie, ja tak naturalnie –
wzruszył ramionami.
- Jesteście siebie oboje
warci – mruknęła. – Remus, zamień się z Lily. A ty bądź cicho – dodała do
Syriusza, który już otwierał usta. Natychmiast je zamknął.
- Jak to robisz? – spytał
rozbawiony Remus. – Mnie nie chcą słuchać…
- Ty nie masz długich
paznokci, którymi może cię podrapać – wyjaśnił z powagą Syriusz, a kiedy Allie
odwróciła się do Molly i zajęła rozmową, dodał ciszej. – Na co dzień…
Październik 1977, Hogwart
Syriusz bez słowa cisnął torbą na stół z taką siłą, że puchar
Remusa przewrócił się na jego książki. Black mruknął coś niezrozumiałego pod
nosem, wyciągnął z kieszeni różdżkę i usunął plamy jednej jej ruchem, siadając
obok przyjaciela.
- Myślałem, że jesteś na… randce – skończył kulawo Remus,
niepewny doboru własnych słów. Syriusz wyrzucił z siebie potok niezrozumiałych
dla Lupina słów. – Cudownie, a po naszemu? Dała ci kosza?
- Gorzej, dziewica – wymamrotał Black. Remus uniósł wysoko brwi
a Syriusz zamachał wściekle rękami wyrzucając z siebie kolejną serię bełkotu.
- Jasne, jasne, nic nie rozumiem – oznajmił rozbawiony Remus. –
Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się wystraszyłeś dziewicy? Daj spokój, też
byłeś kiedy prawiczkiem… Pewnie za czasów wczesnego przedszkola, więc nie
pamiętasz, ale tak, mój drogi, każdy kiedyś jest niedoświadczony. Człowiek jak
każdy…
- To nie o to chodzi – mruknął Black. – I to wcale nie było w
przedszkolu! – dodał po chwili.
- W takim razie o co chodzi? – zapytał Remus, wyraźnie
zainteresowany. Black wymamrotał coś pod nosem.
- To wszystko wyjaśnia! Dobra, przyznaj się, wystraszyła się i dała ci
kosza?
- To ja ją pogoniłem! – zdenerwował się Syriusz. – Dziewice są
wymagające a ja nie miałem ochoty się starać. Wolę, żeby ktoś inny zniechęcił
ją do seksu niż…
- Oh, zrobiło ci się jej żal! – odgadł natychmiast Remus, a
Black pokazał mu co sądzi o jego teorii, jednak nie od siebie nie dodał. – No
proszę, czyli jednak masz serce!
Black prychnął, dał przyjacielowi kuksańca w bok, pokazał język
i obrócił się obrażony. Remus zaśmiał się z satysfakcją iż udało mu się wywołać
w nim taką reakcję.
- Czy ty wiesz, która jest godzina!?
James podskoczył wystraszony, kiedy w drzwiach powitał go
wściekły Syriusz. Zatoczył się lekko i wpadł na ścianę, a potem spojrzał
zszokowany na przyjaciela.
- Zwariowałeś?
- Pytałem, czy wiesz która jest godzina! – przypomniał mu
Syriusz, a potem zamachał zegarkiem tuż przed nosem Pottera. – Patrz! Jest w pół
do jedenastej! Miałeś być w dormitorium godzinę temu!
- Przepraszam, mamo – powiedział James, akcentując ostatnie
słowo. – Byłem z Lily, straciłem rachubę czasu.
- No pewnie, Lily. Zawsze tylko Lily – prychnął Black, gdy James
wyminął go i rzucił się na łóżko z rozmarzoną miną. – A my, już się w ogóle nie
liczymy, co? Tylko Lily ci w głowie!
- Jesteś zazdrosny? To urocze – zaśmiał się Potter. – Przecież
wiesz, że tylko ty się liczysz.
- Oh, zamknij się. – warknął Syriusz. – W ogóle nie traktujesz
mnie poważnie.
- Jestem śmiertelnie poważny – oznajmił James grobowy tonem. –
Nie śmiałbym z ciebie żartować… Wiem, że może nie jesteś gotów na takie
wyznania i to co powiem, może cię zszokować, ale… - zaczerpnął powietrza, a
Syriusz spojrzał na niego z przerażeniem w oczach. -… stanął mi zegarek.
- Idź do diabła, Potter – wymruczał Syriusz, kiedy Potter
wybuchł śmiechem na widok jej miny.– Po prostu jak się z nami umawiasz, pilnuj
czasu…
- Dobra, dobra – zgodził się potulnie James. – Gdzie chłopaki?
- Nie chciało im się czekać. Lunatyk poszedł spotkać się z
Allie, a Glizdek jest w kuchni.
James pokiwał głową i opadł z westchnieniem na poduszki. Wbił
wzrok w baldachim łóżka. Czuł na sobie świdrujące spojrzenie Syriusza,
wiedział, że przyjaciel jest wściekły – być może nawet gdzieś w głębi duszy
czuł, że ma ku temu powody. A jednak poczucie winy znikało gdzieś zupełnie,
kiedy tylko pomyślał o tym, że przecież był z Lily. A zawsze kiedy był z Lily,
wszystko inne traciło znaczenie. Tak po prostu, bez powodu.
- Łapo? – zapytał nagle James, przerywając ciszę w dormitorium.
Podniósł się na łokciach i spojrzał na poważnie przyjaciela. Syriusz zaszczycił
go obojętnym spojrzeniem. – Jak myślisz, kiedy to już wiadomo, że to miłość?
- Co?
- No bo co to innego, jak nie to? – zapytał, nie spuszczając
wzroku z przyjaciela.
- Guz mózgu? – podsunął szybko Black, a James prychnął
rozjuszony i złapał za poduszkę. – No co, prawie wszystko pasuje!
Potter cisnął poduszką w przyjaciela, ale ten w ostatniej chwili
się uchylił.
- Z tobą się nie da poważnie pogadać…
- Pytałeś! – oburzył się Syriusz, siadając szybko na łóżku po
turecku. – Popatrz, wszystko pasuje: jesteś rozkojarzony, ciągle o czymś
zapominasz, masz kłopoty z koncentracją… Wiem, że nie sypiasz po nocach i te
bóle głowy…
- Nie boli mnie głowa – zaprotestował szybko James, ale Syriusz
tylko na to czekał. Złapał za poduszkę i rzucił nią w przyjaciela, trafiając
idealnie w jego twarz.
- Teraz boli.
- Nie będę z tobą o tym gadać – prychnął James, poprawiając
okulary.
Syriusz westchnął.
Uczucia to nie był jego ulubiony temat rozmów. To Remus był specem w
tych sprawach i zwykle to od niego James dostawał rady. Teraz jednak Potter
wyraźnie chciał porozmawiać, a Remusa nie było w pobliżu.
- Wiesz… - zaczął w końcu, kiedy James nie podjął na nowo
rozmowy. – To się chyba jakoś tak… czuje? – bardziej spytał, czy oznajmił,
zastanawiając się równocześnie co w takiej sytuacji powiedziałby Remus. – No
wiesz, przecież… - Zmarszczył brwi, myśląc gorączkowo.
Lunatyk zawsze jakoś tak to nazywał, pomyślał Syriusz, tak jakoś
mądrze.
- Bo to jest tak, że…
- Dobra, próbowałeś – poddał się James, zdając sobie sprawę, że
nic pożytecznego od Syriusza nie usłyszy. Black odetchnął z ulgą. – Zero z
ciebie pożytku, naprawdę.
- Uczucia to działka Lupina – powiedział usprawiedliwiającym
tonem Syriusz. – Mogę ci pomóc poderwać dziewczynę i powiedzieć co zrobić
dalej, ale moja wiedza kończy się na…
- Pospiesznej ucieczce z samego rana?
- Nigdy, ale to nigdy, nie wychodzi się z samego rana – rzekł
Syriusz, nagle śmiertelnie poważniejąc. – Wychodzi się od razu po, żeby sobie
czegoś nie pomyślała… Amator.
Potter pokręcił z politowaniem głową.
- Strach pomyśleć, jak będzie wyglądało twoje życie za
czterdzieści lat – stwierdził z lekkim rozbawieniem James, zerkając na
Syriusza, który tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Kolejna randka w bibliotece? – zapytała Lily, dosiadając się
do Allie i Remusa. Lupin podniósł spojrzenie na rudowłosą i posłał jej pogodny
uśmiech. – Nie obawiacie się, że któregoś razu to się skończy dla was
rozstaniem?
- Etap awantur o wypracowania z transmutacji mamy już za sobą –
powiedziała łagodnie Allie, a Remus pokiwał głową.
- Tak, najwyższa pora na zaklęcia – zachichotała Lily,
otwierając podręcznik do eliksirów. – Nie powinieneś być z chłopakami? James
wspomniał, że się umówiliście…
- Półtorej godziny temu – odpowiedział Lupin, patrząc na
zegarek.
- Powinien być już w dormitorium – wymamrotała rudowłosa,
opuszczając głowę by ukryć rumieńce na swojej buzi.
- Poczekam jeszcze trochę nim Syriusz z nim skończy. Był
wściekły jak wychodziłem…
- On zawsze jest wściekły – mruknęła Lily. Allie posłała jej
surowe spojrzenie znad podręcznika do transmutacji. – Taka jest prawda!
- Nie zawsze – nie zgodził się z powagą Remus. - Tylko wtedy,
kiedy chodzi o ciebie.
Allie roześmiała się i wymierzyła chłopakowi kuksańca w bok.
Lily przewróciła tylko z politowaniem oczami. Doskonale zdawała sobie sprawę,
że ani Remus, ani Allie nie traktowali poważnie jej potyczek z Syriuszem.
- Pójdę już – powiedział spokojnie Remus, zbierając swoje
rzeczy. – Syriusz pewnie kończy wytrząsać się nad Jamesem, zabiorę po drodze
Petera z kuchni i może coś da się zrobić z tym wieczorem.
- Noc jeszcze młoda – rzuciła kuszącym tonem Allie. Lupin spojrzał
na nią, wyraźnie się wahając.
- Nie dziś – zdecydował w końcu, wstając od stolika. Pochylił
się i musnął ustami policzek dziewczyny, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę
bibliotekarki, która wyjątkowo nie lubiła, gdy pary obściskiwały się w jej bibliotece.
– Do zobaczenia jutro. Pa Lily!
- To może my też damy sobie dziś spokój z nauką? – spytała
Allie, patrząc na oddalającą się sylwetkę
ukochanego. – Pod łóżkiem mam schowaną ostatnią butelkę wiśniówki, którą
dostałam w wakacje od babci…
- Masz jakiś konkretny pomysł? – Evans pochyliła się przez
stolik i spojrzała na przyjaciółkę, nie kryjąc zainteresowania jej propozycją.
- Tylko kilka luźnych fantazji… Na pewno coś wybierzmy.
Lily uśmiechnęła się łobuzersko, wyprostowała i zatrzasnęła
podręcznik tak głośno, że kilka osób siedzących przy stoliku obok aż
podskoczyło.
- Więc do roboty.
- Jak się pozbyłaś dziewczyn? – spytała Lily, kiedy po wyjściu z
łazienki zastała w sypialni tylko Molly i Allie.
- Zabiłam, poćwiartowałam i dałam skrzatom domowym do ugotowania
– powiedziała bez mrugnięcia okiem Allie, zbierając poduszki ze swojego łóżka i
rzucając je na podłogę. – No co? To najlepsza metoda pozbycia się
nieproszonych osób, a z ludzkiego mięsa wychodzą świetne paszteciki...
- Poszły spać do drugiego dormitorium – wyjaśniła rozbawiona
Molly. Położyła się na podłodze obok swojego łóżka i wczołgała pod nie tak, że
wystawały tylko jej nogi.
- Nie chciały zostać?
Lily pochyliła machnęła różdżką, włączając małe przenośne radio,
które Allie przywiozła z domu. Po dormitorium poniosła się muzyka.
- Po ostatnim razie zdziwiłabym się jakby zostały – zachichotała
Molly spod łóżka.
- Nie pamiętam ostatniego razu… - wymamrotała Lily. Pogłośniła
radio i obróciła się dookoła własnej osi.
- Nie martw się, tego też nie zapamiętasz – zaśmiała się Allie,
podnosząc butelkę, która wytoczyła się spod łóżka Molly. – Oh, karmelowa!
- To nie moja wina, mam słabą głowę – zawstydziła się Lily,
poprawiając górę od piżamy. – Jako dobre przyjaciółki powinniście mi zabronić
pić, kiedy jeszcze wszystko pamiętam…
- Kochanie, jako dobre przyjaciółki dajemy ci więcej, żebyś tego
nie pamiętała – zaśmiała się Allie, łapiąc kolejną butelkę. – Rany boskie,
Molly ile ty tego tam masz!?
- Mogę udawać, że to wszystko, ale ty będziesz się tu czołgać
jak zabraknie!
- Nie przeszkadzaj sobie, dawaj wszystko co masz – powiedziała
rozbawiona Green. Lily opadła na poduszki rozłożone na podłodze i sięgnęła po jedną
z butelek.
- A ty mówiłaś, że to Huncwoci mają imponujący barek pod
podłogą… Czego mam nie pamiętać? – zainteresowała się rudowłosa, patrząc na
Allie.
- To wszystko! A teraz pomóż mi wyjść… - odezwała się Molly.
- Znowu utknęłaś?
- Nie…
- Allie, czekaj – zawołała Lily, kiedy Green obeszła łóżko i
złapała za kostki przyjaciółki. – Jeśli jej stąd nie wyciągniemy, będzie więcej
dla nas.
- Ja wszystko słyszę!!
- Tak, wiemy – pokiwała szybko głową Allie i spojrzała na Lily.
Puściła nogi przyjaciółki, zagarnęła długie, ciemne włosy na plecy i
zmarszczyła brwi. – A jeśli się o nią potkniemy w nocy?
- W nocy zamierzam spać, a nie łazić po dormitorium!
- Uwierz mi, będziesz łazić… - wymamrotała Allie. Molly zaczęła
rzucać się pod łóżkiem, najpewniej próbując kopnąć przyjaciółkę w kostkę. – Po
za tym, jak będziemy tańczyć? Weszła ze złej strony, będzie przeszkadzać…
- No dobra, to wyciągaj ją – zadecydowała rozbawiona Lily. Allie
pokiwała głową, ujęła wierzgające nogi Molly i pociągnęła za nie z całej siły,
wyciągając dziewczynę.
- Zołzy! Zostawiłybyście mnie tam na całą noc dla kilku butelek
nalewki!? – spytała wściekła dziewczyna, podnosząc się z podłogi i otrzepując z
kurzu koszulkę.
- Oczywiście, że nie – powiedziała pieszczotliwie Lily, klepiąc
poduszkę obok siebie. – Zajęłam ci miejsce.
- Wypchaj się swoim miejscem – prychnęła blondynka i obrażona
usiadła na poduszce naprzeciw Lily. – Pożałujesz tego, zobaczysz.
- No to co panienki? – zapytała radośnie Allie, siadając obok
przyjaciółek. Szybko policzyła butelki i oznajmiła radosnym tonem. – Czeka nas
pełna wrażeń noc!